31 July 2011

Sandra i upgrade moich narzedzi pracy ;)

Sandra jest idealnym dowodem na to jak spokój wpływa na moją pracę. Nastał dzień, pierwszy chyba od roku, w którym zostałam samiuteńka w domu :) Nikt koło mnie nie biegał, nikt mnie nie zagadywał, byłam tylko ja, moje włóczki i materiały. Co prawda zaczęłam wcześnie rano a ostatnie pociągnięcia kończyłam późnym wieczorem ale sama nie wierzyłam, że udało mi się skończyć lalę w jeden dzień! Jedynie buciki robione były dzień wcześniej; są to moje pierwsze szyto - klejone buty i już teraz wiem, że nie ostatnie. Choćby ze względu na poprawki, których nie miałam siły robić już przy tych a które musiałyby zostać wprowadzone by trampki prezentowały się należycie :)

Niektóre z Was mogą zauważyć spore podobieństwo garderobiane do jednego konika (?) Tatcon i przyznaję się bez bicia - tak, wzorowałam się na niej. Kiedyś poruszony został temat naszych inspiracji na jednym z blogów (skąd je czerpiemy, czy to plagiat czy tylko niewinne, dozwolone "zapożyczenie" pomysłu). Osobiście jestem zdania, że fakt wzorowania się na kimś nie jest czymś złym, wręcz powinno schlebiać osobie, która stała się dla kogoś inspiracją - dopóki oczywiście nie robi się to na tyle bezczelne, że odwzorowuje się idealnie daną rzecz, nie zmieniając przy tym absolutnie nic. Większość z nas nie ma patentów na swoje wyroby i trzeba liczyć się z tym, że pomysły moje, Twoje czy jeszcze kogoś innego będą powielane. Pytanie tylko czy idąc cały czas czyimiś śladami zajdziemy dalej niż on/a...? Temat rzeka...

Kolejna sprawa (kurcze, dzisiaj zebrało mi się na jakieś dłuższe żale ;) ). Często w mailach pytacie się o wielkości moich lal, z czego są robione, czym wypychane, czy nadają się do odświeżenia (czytaj pranie). Przy niektórych lalach pisałam ich wzrost, jednak często zapominam wspomnieć o tym przy kolejnych ale tylko ze względu na fakt, że wszystkie mierzą po prostu tyle samo - zawsze w granicach 40 cm ( + / - parę centymetrów). Ciałko jest wyplątane z akrylowej włóczki (nie byłoby sensu szydełkować tak dużej lali z wełny czy innych bardziej wyszukanych, często droższych włóczek), ciuszki to już oczywiście jak wiatr zawieje ;) Lale wypychane są pluszem do maskotek nadającym się do prania ale tu o ironio same lale nie nadają się do tego ;) Zważywszy na fakt, że ciuszki  nie są ściągane, osobiście nie wyobrażam sobie jak można byłoby ugniatać taką pannę w rękach lub co gorsza wrzucić ją do bębna! Przyjęło się, że robię maskotki (czyli coś co przeznaczone jest na małe, nieokiełznane łapki maluchów ;) ) jednak większość z moich lal jest dosyć delikatna i ja sama obchodzę się z nimi jak z jajkiem, dlatego według mnie bardziej nadają się jako ozdoba dziecięcego pokoju...



Jakiś miesiąc temu jak wiecie stałam się posiadaczką maszyny do szycia. Ponieważ maszyna ta przynależy do klasy średniej (bądź też nawet podstawowej), nie otrzymałam do niej w wyposażeniu dobrego pokrowca. Może i lepiej, gdyż przez to zmusiłam się, tfu, jakie zmusiłam (!), zamarzyłam o uszyciu własnego pokrowca. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Główne założenie - brązy!! Reszta mnie nie interesuje. Powstało zatem proste odzienie w kolorach ziemi :D



I ostatnia rzecz - kurcze nawet nie wiem jak to nazwać... Przybornik będzie chyba ok ;) Kupiłam jakiś czas temu plastikowy regalik na pierdółki, które wcześniej chomikowałam w przeróżnych pojemnikach. Kiedy wreszcie w miarę ogarnęłam temat segregacji pierdółek, przyjrzałam się wiaderku w którym trzymałam druty i nożyczki. Ponieważ miejsca na stole zaczęło mi się drastycznie ubywać, owe wiaderko postanowiłam oddelegować a na jego zawartość wymyśliłam przybornik - utrzymany w tej samej kolorystyce co pokrowiec na maszynę. Co tam, że krzywy! Druty i nożyczki czują się w kieszonkach wyśmienicie!




Pozdrawiam Was serdecznie!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...