9 May 2015

Hats

Tym razem już tegoroczne. Ponieważ na brak czapek kupnych nie narzekałam, zrobionych przeze mnie mieliśmy niewiele. Ze mną jest różnie. Czasem interesują mnie tylko większe projekty, niekiedy natomiast mam ochotę na coś szybkiego. Czapki zdecydowanie należą do drugiej grupy a że ja sama ich nie cierpię (nosić), szukałam ciekawych rozwiązań dla moich małych.

Pierwsza na odstrzał poszła Córa. Z poprzednich udziergów (jeszcze tu niepublikowanych) została mi resztka fioletowej włóczki, nie cały motek, idealnie nadająca się na coś małego czym okazała się być główka małej ;) Szybki przegląd wzorów, obliczenia i do roboty.


Włóczka: Baby Merino z Dropsa

Był to szybki projekt do wykonania a jeszcze szybszy do 'wynoszenia' bowiem podczas pierwszego w niej spaceru a dokładniej przeprawie deszczowej córka zdecydowała, jak to często ma w zwyczaju, że bez czapki jest jej o wiele lepiej! Matka zakapturzona próbując dotrzeć jak najszybciej do miejsca suchego i ciepłego parła przed siebie z prędkością światła zupełnie przeoczając moment lądowania z wózka udziergu gdzieś w przestrzeni. Są to zatem jedyne jej zdjęcia, jakieś pół godziny przed tragicznym zaginięciem. Mam nadzieję, że szczęśliwemu znalazcy posłużyła. Nam nie zdąrzyła ;)

Czapy brak, zima jakby zaostrzyła a czapki w domu bardziej wiosenne więc dziergamy następcę. Z fochem odłożyłam wszelkie wełny by w razie powtórki z rozrywki nie zmarnować lepszej włóczki. Postawiłam więc na akryl. Ponieważ nigdy nic z owego na drutach nie robiłam a czytałam, że to ani do zblokowania sie nie nadaje i często sama praca nie jest taka przyjemna, miałam mieszane uczucia. Pojemnik z włóczkami akrylowymi aż pękał w szwach więc pomyślałam czemu nie. Wszak i tak tylko leżą i kurz zbierają. Summa summarum aż tak źle nie było. Przynajmniej do pralki bez wyrzutów sumienia mogłam wrzucić. Wzór zgapiony z czapki z kolekcji dziecięcej H&M.


Źródło: www.hm.com

W trakcie jej dziergania podchodzi do mnie Syn i pyta "A kiedy zrobisz dla mnie?". Wbiłam się w kanapę, spalona ze wstydu powoli podnoszę wzrok i odpowiadam pytaniem "A chcesz?". Głupie bo w innym wypadku by nie pytał. Nauczona na błędach z przeszłości (a było ich parę) sama nie bawię się we 'wciskanie' innym moich wyrobów i na dzień dzisiejszy robię tylko na wyraźną prośbę zainteresowanego. To może temat na inny post bo po co humor sobie psuć. Tak czy owak, Syn wcześniej nie prosił o podobne rzeczy więc było mi niezmiernie miło, że domaga się czegoś spod mojej ręki inneg niż "Mamo jeść", "Mamo pić", "A gdzie jest..." :) Wzór do wyboru spadł na mnie, jedyną wytyczną daną przez Syna był kolor - ma być niebieska. Owej nie miałam jednak zakupiłam, mój wybór został zaakceptowany więc dorzuciłam resztki białej i w dwie nocki wyplątałam Graffiti hat.

Włóczka: James C Brett Pure Merino

Czapka noszona głównie poza szkołą gdyż tam chyba działają na zasadzie wymiany. Syn czapki zostawiał, przynosił inne... Szkoda by mi było gdyby i tu ktoś inny przypadkowo cieszył się  efektami mojej pracy ;)

Zima minęła, dwie (tak tak, to ironia) czapki spakowane a mama (już) świadoma, że w następnym sezonie podobne wyroby nawet więcej niż chciane :) Przynajmniej przez Syna... :D

Pozdrawiam ciepło
Coraline

7 May 2015

Once upon a time...

... wydziergałam dla Młodszej sweterki. Córa podrosła, sweterki dawno schowane ale pamięć o nich nie zginęła ;) Jako, że noszone były w dosłownym tego słowa znaczeniu, zachowały się w stanie idealnym i czekać będą na nowego właściciela. Ja owego raczej już nie powinę ale jest nadzieja w rodzinie! Wszak dwóch zdrowych braci mam a oni żony piękne więc dalej do pracy co by swetry kurzem za bardzo nie zarosły :D

Z wielkim rozczuleniem przeglądałam poniższe zdjęcia. Człowiek zapomina, że to chwilę temu wszystko prawie dwa razy mniejsze było :)



Włóczka: Drops Big Merino
Pamiętam też dobrze poniższą tuniczkę :) Robiona bodajże na 6-9 miesięcy. Nie doczekała się zdjęcia 'na plaskacza' więc zadowolić się musimy zdjęciem na modelce choć widać myślę dobrze sam jej układ. Ponieważ dziewczynki nie tylko wiązać trzeba z różem (choć ten wyjątkowo polubiłam co widać będzie w następnych postach), uciekłam w ciut ciemniejsze tony. Lubię! :)


Wzór: własna kombinacja
Włóczka: Baby merino z Dropsa

No i tuniczka z jednego z wcześniejszych postów już na samej zainteresowanej. Z wielkim żalem pakowałam ją do worka (tunikę rzecz jasna!! :) ) gdyż to właśnie przy niej zapałałam wielką miłością do Baby Alpaca z Dropsa. Włóczka jest niezwykle miła, w fantastycznych kolorach (no dobra, to już wiedziałam wcześniej) choć byłabym bardziej niż zachwycona gdyby tak szybko się nie mechaciła. Ale ciiii, przymykamy na to oko.


Myślę, że nimi zamykam dział "Sweterki 0-12 m-cy". 
Wycieram oczy, uśmiech nie znika ale ja tak. Na chwilę.

Pozdrawiam
Coraline

... but one year???

A nawet ponad! To nie powód do dumy a wstydu. Czy zaginęłam? Tylko w przeności. Opuściłam Internet na rzecz życia prywatnego czego nie żałuję. Ręce i umysł obrały inne priorytety co nie znaczy, że porzuciłam rękodzieło, które kocham.

A troszkę się tego uzbierało. Brakło jednak czasu na dokumentację fotograficzną i dzieleniem się z Wami efektami. Powoli jednak zbieram pojedyńcze zdjęcia bo część wyrobów opuściła mój dom bez uprzedniego sfotografowania. Cóż, byłoby łatwiej robić to na bieżąco ale po co skoro można sobie życie utrudnić? :)

Także Kochani wracam. Jak ponownie wyglądać będzie moja systematyczność nie mam zielonego pojęcia gdyż przewróciłam do góry nogami cały rytm dnia. Jeszcze rok temu potrafiłam pół dnia spędzić w pracowni szyjąc czy dziergając resztę przeznaczając na obróbkę zdjęć, bieżący update na blogu i czytanie Waszych. Dzisiaj pracowni już nie mam, wolny czas głównie wieczorami a laptop włączany jest od święta.

Także trzymajcie za mnie kciuki i do rychłego zobaczenia!

Coraline

5 March 2014

Friend.

Jak pisałam wcześniej, do poprzedniczki dokoptowałam koleżankę. Powstała przez przypadek a raczej przez niego zainspirowałam się jednym z projektów. Robiąc porządki w folderach ze wzorami, przejrzałam zacnych rozmiarów folder "Inspiracje", które nagromadziłam od początku mojej przygody z rękodziełem. Dawno nie robiłam lalki szydełkowej od stóp do głów i przyznam, że gdzieś w głębi mnie istaniała wielka potrzeba na wyplątanie czegokolwiek w ten deseń. Nie ważne, że prawie nic nie zmieniłam z oryginału... ;) Mamy pierwszą na swój użytek mięciutką "szmaciankę" przytulankę!





1 March 2014

Her.

Chcąc dać Wam trochę odpocząć od sweterków i sukienek dzierganych, pod pachą niosę pannę ;) Dłuuugo chodziło za mną by w końcu zrobić lalkę szytą od stóp do głów. Osobiście odbyłam wszak już połowę drogi z szytymi ubrankami. Wystarczyło tylko podmienić ciałko. Dając sobie trochę taryfy ulgowiej, bo to pierwsza, brałam pod uwagę, że efekt końcowy może posiadać niedociągnięcia. I chociaż wiem co na przyszłość poprawić, nieśmiało stwierdzam, że jestem z niej bardzo zadowolona. Jej właścicielką stała się moja Córeczka, której to pokój zdobić będzie. Ba! Ma już nawet koleżankę w podobnej kolorystyce (tym razem szydełkowa) ale o tym w kolejnym poście.




Wysokość: 42 cm

Obiecałam sobie, że nie skończy się na jednej sztuce. Dopiero po jej skończeniu zobaczyłam ile to człowiek czasu oszczędził szyjąc a nie szydełkując ciało. Następnym jednak razem pokombinuję może z inną konstrukcją.


Pozdrawiam serdecznie
Coraline

18 February 2014

Hello!

Biorę łopatę i kilkoma większymi ruchami odgarniam kurz z bloga, który i chwastami również oblazł. Wstyd mi strasznie za takie przyśnięcie! Na swoją obronę mam jednak ograniczony czas na bieżące cykanie zdjęć do których jak wiadomo trzeba poświęcić chwilę uwagi a mnie bardziej ciągnęło do pracy niż do biegania z aparatem. Tak proszę Państwa, nie próżnowałam. W pewnym momencie miałam aż takie ciśnienie na produkcję, że omal nie warczałam w domu gdy tylko coś odciągało mnie od stanowiska pracy. W tym czasie rozrywało mnie w różnych kierunkach i tak o to pogrzebałam w drutach, poszyłam na maszynie, filcowałam, dłubałam w programie graficznym a i szydełko nie leżało w szufladzie.

Na pierwszy ogień idą dzianiny. I w tym miejscu pozwolę sobie na małe miłosne wyznanie. Stronę Ravelry każda osoba dziergająca zna, jesli nie to poznać powinna. Do tej pory wszystkie moje projekty opierały się na wzorach dziewiarek zagranicznych (w głównej mierze amerykańskich). Cudze chwalicie, swego nie znacie! Jakiś czas temu trafiłam już na projekty Justyny i obiecałam sobie, że przy pierwszej nadarzającej się okazji muszę wyplątać coś z jej zasobów. Decyzja była prosta - sweterek z warkoczami i sukienka, koniecznie! I co? Nastąpiła wielka eksplozja miłości :) Dziergało się mega szybko i jeszcze bardziej przyjemnie. Żadnych poprawek, prucia, prosto czyli tak jak lubię :)

 



Szaraczek nie dla byle kogo bo dla mojego bratanka cudaka! Jeszcze nie miałam okazji się pochwalić, że zostałam Ciocią! Pierwszy raz!! Co za uczucie, mówię wam :) Z naszej trójki (mnie i moich dwóch braci) jako pierwsza doczekałam się potomstwa i z wielkimi nadziejami wyczekiwałam towarzystwa dla mojego bąbla. I tak oto będąc w ciąży z moją W, moja bratowa również uchowała niespodziankę, która przyszła na świat równe dwa miesiące po swojej kuzynce. Radości nie ma końca! A i ciotka ma teraz podwójny powód do plecenia!!! Yey!

Obydwoje traktuję jako moje bliźniaki stąd powstała również dziewczęca wersja Dunes.


I sukieneczka! Z wiadomych powodów wypleciona tylko dla jednego z "bliźniaków" ;) Jest absolutnie fantastyczna. Wydłubana na 6-9 miesięcy więc jak większość musi poczekać na wzrost panienki i już teraz tupię w miejscu w wyczekiwaniu TEGO dnia. Kusi mnie by podejśc do niej po raz drugi, tym razem dając swój pattern na przód. Ideału poprawiać nie trzeba ale ciekawi mnie jak prezentowałaby się z innymi warkoczami.






Przyjdzie kiedyś dzień, że wszystkie plaskacze pokażę w wersji 3D. A ta chwila zbliża się wieeeelkimi krokami... :)

Ściskam Was mocno i obiecuję, do szybkiego zobaczenia! :)
Coraline

13 November 2013

Everybody can knit.

Historia misia niecodzienna. W klasie mojego syna krąży miś Ollie, który każdego tygodnia trafia pod opiekę innego ucznia. Od zeszłego piątku Ollie gości i u nas. Reguły są proste, ma on uczestniczyć w codziennych czynnościach swojego "opiekuna" co powinno być udokumentowane w jego pamiętniku poprzez wpisy i zdjęcia (czy też rysunki). Ogólnie fajna sprawa :) I wyzwanie dla mamy kreatywnej! Niemal od samego początku umyśliłam sobie małe urozmaicenie. Otóż podczas zajęć w szkole michu w domu nudzić się nie może. To co? Może nauczymy się robić na drutach?? Jak nie jak tak!


Wykombinowałam więc druty proporcjonalne do misiowych łapek, nabraliśmy oczka i cierpliwie tłumaczyliśmy podstawy. Ollie szybko łyknął temat i dzielnie dziergał całe popołudnie. Nim się obejrzałam z jego drutów zszedł szykowny grafitowy sweterek! Brawo Ollie! Razem dobraliśmy pasujące guziki, doszyliśmy je (tu trochę pomagałam), całość zblokowaliśmy i już następnego dnia mógł odziać swoje misiowe ciało w ciepły cardigan.




Od dziś więc nie chcę słyszeć, że trudno nauczyć się robić na drutach! Jeśli pluszak potrafi to Ty również!

Pozdrawiamy
Coraline & Ollie

10 November 2013

Wool & Apple.

Dzisiaj nie twórczo lecz pokazowo. Cały czas piszę ile to ja nie mam zapasów włóczek i na słowach się kończy. Cyknęłam więc fotki ogólne (przypuszczam, że szczegóły Was nie interesują) dwóch koszy w których zbieram owe materiały do pracy twórczej. Może biorąc sprawę na chłodno nie jest tego aż taka porażająca ilość ale zaznaczyć tu muszę (z resztą wspomniałam o tym wcześniej), że ilość ubywających włóczek ma się nijak do ich przybywania. Zawsze bowiem jest jakiś problem. Albo grubość włóczki nie jest zadowalająca do danego projektu, albo nie ma wystarczającej ilości motków bądź co gorsza kolor nie ten. No to sru przed laptopa i składanie kolejnego zamówienia. Co jednak czynię z ogromną przyjemnością gdyż... włóczek nigdy za wiele ;) Patrząc na moje zbiory wiem jedno - na pewno nigdy nie będzie tego mniej :)



Dwa kosze. W koszach worki. W workach włóczki, posegregowane według składu i grubości (czy wynalazca worków strunowych dostał Nobla?). Usiadłam i z własnej ciekawości policzyłam. I tak bramka nr 1 (wełna, bawełna i moher) kryje 129 motków zaś bramka nr 2 (akryl) ok. 87! Muszę pisać, że w pierwszym koszu znajdują się głównie CAŁE motki? Niektóre pojedyncze sztuki, niektóre po 2 lub 3 z danego rodzaju.
Wyobraźcie więc sobie teraz mój dylemat przed nabraniem pierwszych oczek - na co tym razem???

★ ★ ★

Pozostając w temacie włóczek. Parę dni temu zadzwoniła do mnie moja Mama z pytaniem - Czy Ci się to przyda? Ponieważ należę do typu chomików (patrz wyżej...) bez wahania krzyknęłam "Tak!". Chwila konsternacji - Zaraz! Ale do czego? Nie potrzebowałam jednak wiele czasu by dojść do głównego Jabłka przeznaczenia. To to przecież do włóczki idealne przecież jest!


Inni mogliby trzymać tam owoce, cukierki czy inne dziwy ale ogonek jabłuszka aż prosi się o prowadzenie nici! Pozostaje tylko przewinięcie co niektórych włóczek na piękne kłębuszki i "Ahoj, przygodo!"

Pozdrawiam i miłego tygodnia życzę!
Coraline
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...